Od kilku dni wszędzie słyszę głosy, że „koniec lata, że coraz zimniej, że jesień nadciąga”. Co więcej, sama złapałam się na tym, że siedząc wieczorem pod kocem, z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach, myślałam o tym, że wkrótce spadnie śnieg. Dzięki Bogu, następnego dnia przeszłam się po ogrodzie i mi przeszło 🙂
Tak naprawdę, to bardzo lubię tę porę roku. Nie jest już tak gorąco, jak w lipcu, wieczory są chłodniejsze, w ciągu dnia można spokojnie popracować w ogrodzie… do jesieni jeszcze daleko, wiele roślin przeżywa właśnie szczyt kwitnienia, więc jest na co popatrzeć; z drugiej strony, właśnie teraz widać braki czy błędy w nasadzeniach, dlatego warto przejść się po ogrodzie z aparatem i porobić zdjęcia w miejscach problematycznych, by w długie zimowe wieczory planować zmiany na rabatach.
Ale wracając do przełomu sierpnia i września… W naszym ogrodzie o tej porze królują płomyki wiechowate (Phlox paniculata). Mamy wiele odmian w różnych kolorach, dzięki czemu możemy łączyć je w barwne kompozycje, zestawiać ze sobą lub z innymi bylinami. Płomyki wiechowate szczególnie dobrze wyglądają w połączeniu ze słoneczniczkami, jeżówkami, przegorzanami, hortensjami i trawami. Niestety lubią chorować na mączniaka i można albo ten fakt zaakceptować, albo nie, ale płomyki w ogrodzie mieć tak czy tak – warto. Są niezawodne, pięknie kwitną, łatwo się rozmnażają i co najważniejsze – pięknie pachną, dzięki czemu sierpniowy ogród wabi nas cudownie. W tym roku zagapiłam się i nie przycięłam ich na początku czerwca, czego efekt widać na zdjęciach – są bardzo wysokie, ale i dość wiotkie, przez co olbrzymie wiechy ich kwiatów pochylają się nad niższymi roślinami. W przyszłym roku przeplotę je leszczynowymi gałązkami i przytnę część pędów na początku lata, co powinno je wzmocnić i sprawić, że będą bujniejsze, a kwitnienie rozciągnie się w czasie.
Alicja Grabowska


















