Czerwiec to czas pustynników, które wystrzelają swoimi długimi, nieraz przekraczającymi metr, kwiatostanami, pełnymi brzęczących pszczół. Uwielbiam pustynniki właśnie za to, że bez jakichś specjalnych zabiegów z naszej strony są takie piękne i niezawodnie kwitną. Ich rozmiary są naprawdę imponujące. Pustynnik olbrzymi potrafi wyrosnąć na ponad 2 metry, jego różowe kwiaty rozwijają się szybciej od żółtych i kremowych kwiatów popularnego pustynnika wąskolistnego.

W naszym redakcyjnym ogrodzie w Filipowicach pustynniki sadzimy wśród wysokich traw ozdobnych takich jak miskanty, proso rózgowate i trzcinnik ostrokwiatowy. Trawy i pustynniki są dla siebie idealnymi towarzyszami. Pustynniki ożywiają kępy traw, które jeszcze nie osiągnęły swoich docelowych rozmiarów. Z kolei trawy są wspaniałym tłem dla pustynników.
Pustynniki sadzimy na pagórku, gdzie ziemia jest przepuszczalna i szybko się nagrzewa na wiosnę. Te giganty – nazywane także igłą Kleopatry – nie lubią zamakania, zwłaszcza latem, gdy przechodzą okres spoczynku. Wiosną, kiedy szybko rosną ich rozety liściowe i wysokie łodygi zakończone imponującymi kwiatostanami, potrzebują więcej wilgoci. Dlatego sadzimy je na specjalnie uformowanych półkach, aby w razie suszy wiosną można było łatwo i skutecznie dostarczyć im wody, która nie spłynie od razu w dół, lecz zatrzyma się przy bulwach korzeniowych.

Bulwy, z których wyrastają pustynniki są wielkie; swoim kształtem przypominają ośmiornicę. Kupując bulwy, trzeba wybierać tylko te ze zdrowymi, niepołamanymi korzeniami. My sadzimy pustynniki jesienią, ale można to robić także wiosną. Zawsze pod kłączami umieszczamy warstwę piasku jako drenaż, na to dajemy warstwę kompostu i przysypujemy także kompostem.
Kłącza pustynników nie są tanie. Możecie te rośliny rozmnożyć samodzielnie. W jaki sposób to zrobić, przeczytacie w lipcowym numerze „Twojego Ogrodnika” (nr 141), który w kioskach będzie już za parę dni.
Powodzenia
Lucyna Grabowska
